Blog i wideo HRM
Przeczytaj.
Do napisania tych dwóch historii zainspirował mnie ciąg zdarzeń w pewnej firmie produkcyjnej. Sądzę, że historia ta daje podstawę do wielu refleksji, na różnych płaszczyznach związanych z organizacją i zarządzaniem, kulturą, komunikacją, wartościami firmowymi...Wszystkie one w jakimś stopniu wiążą się z często występującymi tzw. "silosami", czyli zjawiskami związanymi z kierowaniem się przez działy lub grupy pracowników wyłącznie własnymi potrzebami i priorytetami.
Mini-historia pierwsza (zasłyszane)
Zapraszam zatem do zapoznania się z „Historio-zagadką” opisaną w dziesięciu krokach:
1. Dział handlowy, bez porozumienia z produkcją, przyjmuje zamówienie na niestandardowy wyrób, ale informuje o tym dział produkcji w terminie, jak dla produktów standardowych.
2. Dział produkcji oblicza, że zamówienie daje obłożenie linii produkcyjnej na 11 minut pracy i wymaga dodatkowo 30 osób obsady (konieczność ręcznego wykonania dodatkowych czynności).
3. Dział produkcji informuje HR Business Partnera (HRBP) na 7 dni przed uruchomieniem tej niestandardowej produkcji, że potrzebuje dodatkowych 30 osób do pracy.
4. HRBP dowiaduje się, że dla tych dodatkowych osób nie będzie później pracy.
5. HRBP pozyskuje w okolicy tylko 5 osób, które były gotowe przyjść na 2h do pracy i zarobić 40 zł brutto.
6. Produkcja zostaje zrealizowana, choć z perturbacjami.
7. HRBP prosi oficjalnie o ustalenie na przyszłość minimum logistycznego dla sprzedaży oraz większe wyprzedzenie czasowe na rekrutację pracowników do produkcji niestandardowej.
8. HRBP otrzymuje nieoficjalnie odpowiedź od dyrektora produkcji: „Nie szukaj problemów tam, gdzie ich nie ma…”.
9. Dyrektor sprzedaży ogłasza na odprawie dyrektorów firmy, że „potrafiliśmy zrealizować nawet tak nietypowe zadanie”.
10. HRBP zostaje zwolniony. Powiedziano mu, że „nie spełnia oczekiwań klientów wewnętrznych”.
***
Mini-historia druga (moja własna)
Spotkałem się z zarządem pewnej firmy z branży spożywczej, w sprawie współpracy doradczej w zakresie HRM. W trakcie rozmowy okazało się, że zupełnie „naturalnie” menedżerowie mówili tam: „idę do czworaków” (gdy szli do działu produkcji), a pracownicy „idę do dworu” (gdy szli do biurowca firmy).
Zagadka: Jak myślicie, czy coś z tej współpracy wyszło?